Wywiad z Magdaleną Właszek, fotografką

Na twojej stronie można znaleźć pewien cytat. Zaczyna się tak: „Fotografia nie jest związana z patrzeniem lecz z czuciem…”. Czy jest to dla ciebie ważny cytat i co on oznacza, w twoim odczuciu?

– Robię zdjęcia ludziom, a to jest strona komercyjna, odnosząca się do mojej pracy. W moim odczuciu na tych zdjęciach najważniejsze są uczucia, a nie poprawność kadru, to czy jest dobrze oświetlone czy dobrze skomponowane. Fotografuję rodziny i wychodzę z założenia, że jak się dzieje coś ważnego, są jakieś uczucia między ludźmi – to coś może być nieostre, coś przekrzywione. Bo tutaj liczą się emocje. I jak są te emocje, to znaczy, że to jest dobre zdjęcie.

Łatwiej fotografuje Ci się ludzi czy jednak naturę?

– Chyba ludzi. Bo ludzi zawsze da się sfotografować, w każdych warunkach. A gdy fotografuję naturę, to dla mnie ważne jest światło. I to nie musi być wschód czy zachód słońca. Czasem może być południowe słońce, ale to światło musi być odpowiednie. Nie zawsze da się sfotografować te moje kwiatki, a ludzi zawsze. Nawet kiedyś robiłam sesję w deszczu i wyszła bardzo fajnie.

No właśnie, jakie są te twoje sesje, zdjęcia, które robisz ludziom? 

– To też zależy gdzie ci ludzie chcą mieć sesję. Robię je albo w domu, albo w plenerze. Są tacy, którzy lubią las – więc robię im zdjęcia w lesie. Są tacy, którzy zerkną na moją stronę internetową, spodoba im się jakieś miejsce, kadry i chcą podobną sesję. Mam oczywiście plan sesji i kadry, które muszą powstać – gdzie cała rodzina pozuje i patrzy się w obiektyw. A reszta jest spontaniczna. Wszystko zależy od dynamiki danej rodziny. Są tacy, którzy zaczną się po chwili fajnie bawić przed obiektywem i się wygłupiać. A są i bardziej poważni.

Zdarzają się wpadki na takich sesjach?

– Na przykład płaczące dziecko? Tak. Pamiętam taką sesję z początków mojej działalności. Odezwała się do mnie pewna mama, bardzo ładna kobieta, która powiedziała, że ma fajne tipi, zabawki drewniane. I, że w takich okolicznościach chciałaby mieć sesję. Więc nastawiłam się na fajne zdjęcia, które będzie można później pokazać gdzieś w Internecie i wszyscy zwrócą na nie uwagę. I kiedy nadszedł dzień sesji, jej dwulatek… nie chciał współpracować! Płakał przez całą sesję. Więc robiłam mu zdjęcia jak płacze. Nawet sama jego mama powiedziała: „Rób zdjęcia. On taki jest. To jest płaczliwe dziecko”. No to co tutaj będziemy oszukiwać rzeczywistość. To była ciekawa sesja.

Lubię też fotografować wygłupy dzieci, ich dziwne, brzydkie miny – ktoś wystawi język, zrobi zeza, wsadzi palec do nosa. Często daję takie zdjęcia ludziom w gratisie. Może by ich nie wybrali, bo nic z nimi nie zrobią, nie powieszą nad kominkiem. Ale fajnie mieć również taką pamiątkę.

W MOAKu od 31 maja do 28 czerwca mogliśmy oglądać Twoją wystawę , totalnie niezwiązaną z ludźmi. Związaną za to z przyrodą. Jak i przez ile czasu ją przygotowywałaś?

– Przez 15 lat (śmiech)! Czyli od samego początku, kiedy zaczęłam fotografować. Cały czas się dokształcałam, trenowałam w robieniu takich zdjęć. Zbierałam doświadczenie, odpowiedni sprzęt fotograficzny…

Mamy tam bardzo duże makra, zbliżenia. Oprócz zdjęć roślin, mamy też zdjęcia owadów.

– Tak, wystawa jest zatytułowana „Flora”, bo na tym się skupiam. Ale czasem te owady też wejdą w kadr. Zauważyłam po jakimś czasie, że dużo tej fauny weszło do flory (śmiech).

Jak dokonywałaś selekcji zdjęć? Czy tu są kadry z całych tych 15 lat?

– Bardziej są to zdjęcia z ostatnich lat, gdzie jestem już zadowolona i z jakości, i z kadrów. Mam folder swoich najlepszych zdjęć, które wysyłam po konkursach czy festiwalach – to taka moja ściąga na wystawy. Nie miałam żadnego klucza, według którego dobierałam zdjęcia. Wyszło spontanicznie. Oczywiście w pierwszym momencie było tych zdjęć za dużo, więc potrzeba było mocnej selekcji – żeby wyłonić te finalne 20.

Bardziej czujesz się fotografką przyrody czy ludzi? Czy nie da się tego rozgraniczyć, bo jedno jest związane z drugim?

– Nie są to związane rzeczy. Ludzi fotografuję z zawodu, z tego się utrzymuję. A fotografia przyrody to moje hobby, coś co robię po godzinach. Chociaż ostatnio coraz mniej czasu mam na hobby.

Skoro już przy czasie jesteśmy, to ile zdarza ci się czekać żeby zrobić jakieś przyrodnicze zdjęcie?

– Raczej nie czekam, robię je spontanicznie. Duża część zdjęć, które są na tej wystawie, została zrobiona w moim ogrodzie. Kiedy robię coś w ogrodzie: pielę, podlewam kwiatki, myję samochód i nagle zauważam biedronkę czy motyla, a do tego jest odpowiednie światło, to zostawiam wszystko, lecę po aparat i robię zdjęcie (śmiech). Czasami zdarza mi się też fotografować jak jesteśmy na plenerze z grupą fotograficzną Krajobraźnia. Raz w miesiącu jeździmy na plenery. Zawsze staram się znaleźć jakiś kawałek zieleni, gdzie mogą być insekty czy kwiaty. I tam szukam tematów.

Wspomniałaś o Krajobraźni. Współtworzysz tę grupę. Chciałam zapytać jak ona się zawiązała i skąd taka a nie inna nazwa?

– To była burza mózgów, nazwę wymyślił mój znajomy. I tak zostało. Działamy już od 7 lat. Współtworzę grupę z Beatą Wilczyńską. Spotykamy się raz w miesiącu na plenerach i wspólnie fotografujemy. Mamy też zajęcia teoretyczne. Ale przez 7 lat już nauczyliśmy się podstaw i nie musimy wałkować tego w kółko. Więc podczas tych zajęć teoretycznych czasem jedziemy na wernisaż do Białegostoku, czasem oglądamy jakiś film czy po prostu się spotkamy na pizzy i rozmawiamy o fotografii. Mniej więcej co półtora miesiąca mamy slajdowiska, na które zapraszamy fotografów z okolicy, którzy fotografują przyrodę. Ale nie tylko. Pojawiają się też inni fotografowie. Był u nas na przykład Michał Heller ze swoimi zdjęciami teatralnymi, czy Alina Gabrel-Kamińska ze zdjęciami z narodzin.

Jak ci się fotografuje w Wasilkowie. Czy to jest dobre miejsce do rozwijania skrzydeł? Lubisz to miasto?

– Lubię to miasto. Mieszkam tu od drugiej klasy podstawówki z krótką przerwą. Jest stosunkowo blisko Białegostoku, ale też mam blisko lasy, rzekę. Od dłuższego czasu mam psy, więc mam gdzie je wyprowadzać. Mam tutaj swój ogród, który projektuję pod zdjęcia przyrodnicze. Konkretne rośliny są sadzone w konkretnym miejscu, żeby słońce dobrze je oświetlało. Wasilków to dobre miejsce pod moje zdjęcia hobbystyczne. Jeśli zaś chodzi o te komercyjne, to w sumie nie ma znaczenia, bo jadę tam gdzie trzeba.

Czym albo kim się inspirujesz? Masz jakichś mistrzów?

– W tej chwili chyba nie mam nikogo takiego. Jak zaczynałam fotografować, to zakochałam się w zdjęciach Magdy Wasiczek. I to przez jej zdjęcia sama zaczęłam robić zbliżeniowe zdjęcia kwiatów. A jeżeli chodzi o komercyjne zdjęcia ludzi, to przeglądam od czasu do czasu Pinteresta czy Instagrama. I tam wyszukuję zdjęcia amerykańskich fotografów. Jednak Ameryka cały czas wyznacza trendy (śmiech).

Wspominałaś, że twoja przygoda z fotografią trwa już 15 lat. Od czego się zaczęło?

– Po prostu któregoś dnia wstałam rano i pomyślałam sobie: będę robić zdjęcia. I tak jak pomyślałam, tak zrobiłam. Poszłam do sklepu, kupiłam aparat, obiektyw i zaczęłam robić zdjęcia. Spodobało mi się. Fotografowałam wszystko co się dało. Później kupiłam kolejny obiektyw, jeszcze później zauważyłam, że ten podstawowy Nikon D40 jest dla mnie za słaby, więc sięgnęłam po kolejny aparat i tak poszło.

Jak widzisz siebie, fotograficznie, za 5, 10 lat?

– Nie myślałam o tym. Za 5, 10 lat to pewnie dużo się nie zmieni, ale za takie 15 lat to nie wiem czy będę odpowiednią osobą do fotografowania sesji rodzinnych…

Dlaczego?

– Bo może będę już za stara (śmiech). Może wejdą totalnie nowe trendy… Zobaczymy. Nie wiem czy fotografem będę do emerytury, czy nie zgorzknieję. Ale hobbystycznie cały czas będę fotografować swoje kwiatki.

A jak zgorzkniejesz to?

– Nie wiem, trzeba będzie szukać jakiegoś etatu (śmiech). 

Nie będzie tak źle! I żeby nie kończyć naszej rozmowy w takim nastroju, chciałam zapytać Cię jeszcze o to, dlaczego warto przyjść do MOAKu i zobaczyć Twoją wystawę?

– Bo może kogoś zainspirują moje zdjęcia, tak jak ja się zainspirowałam kiedyś Magdą Wasiczek. Za co jestem jej wdzięczna. Mam frajdę z robienia takich zdjęć, może komuś się spodoba i też będzie miał taką frajdę jak ja. Polecam!

Wywiad z Magdaleną Właszek, fotografką

SU

Skip to content